niedziela, 9 października 2016

16. "Dziwna rzecz, jak mnie to wszystko mało obchodzi"

Witajcie! Minął prawie rok od kiedy po raz ostatni coś tutaj pisałam. Rok, od kiedy czułam potrzebę udzielania się w blogosferze. Od tamtej pory wiele zmieniło się w moim życiu. Spotkałam kilka osób, które mogę z radością nazwać swymi przyjaciółmi, przeżyłam wiele pięknych chwil... 

A mimo to mam wrażenie, jakbym zrobiła parę kroków w tył. Nie wiem, co takiego zrobiłam. Gdy patrzę na wszystko, co udało mi się do tej pory osiągnąć, nie widzę żadnych powodów, dla których miałabym teraz czuć to, co dawniej. A czuję całkowity bezsens. Beznadzieję. Pustkę. Prawdopodobnie gdybym dorastała w epoce Młodej Polski, artyści przyjęliby mnie z otwartymi ramionami. Kolejna dusza do kolekcji Muzeum Dekadentyzmu, czyż nie?


Miałam wrażenie- nie, miałam nadzieję, że to już za mną. Że ten cichy, okrutny Głos zabraniający mi spać, uczyć się, czytać - cieszyć życiem - porzucił mnie w momencie, kiedy raz na zawsze pożegnałam się z gimnazjum. W końcu to przygnębienie wynikało z tego, że byłam wyrzutkiem, omegą w tym wielkim stadzie wilków. 

Niestety, wygląda na to, że się myliłam. Minęły ponad dwa lata, od kiedy po raz ostatni słyszałam Głos. Można by pomyśleć, że po takim czasie nie rozpoznam jego nawoływania...

Nie wiem, czemu mnie odnalazł. Mam przyjaciół, wielu znajomych, w szkole jestem lubiana i szanowana zarówno przez uczniów, jak i nauczycieli, planuję swoją przyszłość, w wolnych chwilach zajmuję się tym, co najbardziej lubię. A mimo to nie potrafię się tym już cieszyć. To się dzieje już od jakiegoś czasu, ale dopiero dzisiaj zrozumiałam. Spojrzałam na wszystkie dokumenty, które miałam uzupełnić. Na czekające już od tygodnia pracę domowe. Na nieotwarte podręczniki, z których miałam się uczyć do jutrzejszych sprawdzianów. Na oceny, które choć wcale nie są złe, mogłyby być lepsze.

"Dziwna rzecz, jak mnie to wszystko mało obchodzi" ~Stanisław Wokulski

Kiedyś śmiałam się z tego cytatu. A jednak go zapamiętałam, może już wtedy podejrzewałam, że będzie miał dla mnie jakieś znaczenie?... Nawet już nie zwracam uwagi na to, czy mówię z sensem. Czy ktoś mnie zrozumie. Czy ktoś to przeczyta. Śmieszy mnie tylko jedna rzecz: robię wszystko, żeby zostać psychologiem, a wygląda na to, że to ja potrzebuję pomocy. Cóż za ironia... Czy naprawdę powinnam coś z tym zrobić?

Zadaję tyle pytań. Chyba retorycznych, ale skoro sama się boję na nie odpowiedzieć... Nie wiem. Nic już nie wiem. A najstraszniejsze jest to, że nie chcę wiedzieć.