Od dawien dawna nic tutaj nie pisałam (więc macie kota błagającego o
wybaczenie). Najpierw były egzaminy gimnazjalne, później koniec roku szkolnego
i latanie wte i wewte z gimnazjum do liceum, bo wszystkie papiery trzeba
załatwiać, potem jeszcze odbieranie księgi absolwenta... Niby w wakacje mogłam
coś napisać, ale postanowiłam odpocząć trochę od Internetu (hahaha, ale kłamię,
oglądałam na okrągło Sherlocka i durne koty na YouTube’ie).
O wakacjach
nic nie będę pisać, nie po to tu jestem, żeby zanudzać Was swoimi arcyciekawymi
i śmiesznymi opowieściami o tym, jak to zgubiłam się z koniem w lesie, będąc
niecały kilometr od stajni. Nie. Wróciłam, bo chciałam komuś w końcu z satysfakcją
coś oznajmić. Jestem w liceum! I to świetnym, dwujęzycznym (niemieckim,
oczywiście), do którego chciałam się dostać najbardziej na świecie.
Jasne, że nie jest lekko, ale po moim gimnazjum wszystko wydaje się znacznie
łatwiejsze. Na dodatek po raz pierwszy od... no, po prostu po raz pierwszy
jestem czyimś ulubionym uczniem. Nigdy się nie domyślałam, jakie to miłe
uczucie, kiedy na języku polskim jako jedyna dyskutuję z nauczycielem, a on mi
potem za to wstawia piątkę do dziennika (!).
Jestem
zadowolona nie tylko z poziomu nauczania, ale też z atmosfery. Nie wiem, jak w
innych klasach, ale w mojej wszyscy profesorzy wykładają nam swoje przedmioty z
pasją i zaangażowaniem, tak że nawet do znienawidzonej matematyki zaczęłam
pałać może nie miłością, bądźmy realistami, ale z pewności sympatią – chociaż
funkcje trygonometryczne wciąż są dla mnie zmorą, dla większości klasy pewnie
też. Ach, właśnie! Piszę o nauczycielach, a przecież bardzo duży wpływ na to,
jak postrzegamy szkołę, mają jej uczniowie. W każdym razie muszę przyznać, że
mi się poszczęściło. Trafiłam na klasę, w której są dojrzałe, inteligentne
osoby. Oczywiście są dwa, trzy kwiatki dosyć, hm, inne, ale
to mi nie przeszkadza, bo w tak małej grupie są nieszkodliwe, poza tym nawet
się lubimy. Klasa jest kameralna, osiemnaście osób spośród których jedna to
Niemka, która przyjechała na roczną wymianę, a druga to Austriaczka, która
również przyjechała na wymianę, ale jedynie półroczną – najlepsze w tym
wszystkim jest to, że Niemka (nie będę zdradzać jej imienia), z którą mocno się
zakolegowałam, przychodząc do naszej szkoły, w ogóle nie znała języka
polskiego. Dlatego spędzając wspólnie czas, możemy wiele się od siebie nauczyć.
Taka cudna symbioza.
Dzisiejszy
post był bardziej na poważnie niż dotychczasowe – dobra, nie oszukujmy się, był
całkiem na poważnie – ale doszłam do wniosku, że nie każde zdanie musi być
pełne sarkazmu i kolokwializmów. Wydaje mi się również, że z tego wyrosłam,
nawet gdy czytam swoje notki sprzed paru miesięcy, pierwsze co mi przychodzi na
myśl to: „Na bora liściastego, jakim ja byłam durnym dzieciakiem”. Cóż. Życie.
Na dzisiaj
koniec, nic więcej z siebie nie wykrztuszę.
Beta ~ Alicja
E tam, jakim durnym dzieckiem! Nie zmieniaj się w całkiem poważną, wszechświat tego nie chce!
OdpowiedzUsuńJa również rozpoczęłam liceum, klasę mam nieco większą - 33 osóbki, z czego trzech/czterech nie lubię, więc też nie narzekam. Jeśli chodzi o nauczycieli, informatyk wyprowadza mnie z równowagi, sorka od podstaw przedsiębiorczości jest dosyć osobliwa, a kobiecina od woku zdaje się ma niespełnione aspiracje polonistyczne. Jestem za to bardzo zadowolona z języków i matmy, lubię słuchać historyka, no i kocham soreczkę od polskiego <3 nie zraziła się do mnie nawet po tym jak wąchałam sprawdzian, żeby stwierdzić czy ona pali papierosy czy nie c: (pali, nawiasem mówiąc)
Moja średnia na semestr pewnie znajdzie się w przedziale 4.0-4.5 (nigdy nie spadłam poniżej 5.0 XD), ale poznałam parę genialnych osób, jestem w gazetce i ogólnie jestem bardzo zadowolona.
Ale nie zmądrzałam ani trochę, zamiast o poważnych rzeczach piszę o kraszologii i polowaniu na baranki c:
Pozdrawiam c:
Nigdy nie wpadłabym na to, że można w ten sposób sprawdzić, czy ktoś pali. Ale to chyba dlatego, że w gimnazjum pokój techniczny (znajdujący się na głównym korytarzu przy sali biologicznej) nauczyciele se przerobili na palarnię, więc jeśli ktoś tam wszedł, to już było wszystko jasne. ^^
UsuńU mnie średnia nieco słabsza, ale to na półrocze, zawsze mi kiepsko wtedy wychodzi (4,3). A że oprócz matmy (trzy) z żadnego przedmiotu nie zjechałam poniżej czwórki, to na koniec roku raczej spokojnie będzie czerwony pasek.
Ja też nie zmądrzałam, nadal uwielbiam głupoty. Tyle że od czasu do czasu nachodzą mnie takie "przebłyski dorosłości" i wtedy wszystko wydaje mi się infantylne.
A na koniec - kraszologia rządzi!
Pozdrawiam również
Widać że nie tylko ja oglądałam Sherlocka w wakacje na okrągło ;)
OdpowiedzUsuńJak na szkołę średnią to będziesz mieć bardzo wysoką średnią. U mnie tylko kilka osób będzie mieć aż tak dobre oceny bo naprawdę jest cięzko
http://take-a-pencil-and-draw-a-f1.blogspot.com/
Na własnej skórze przekonałam się, że liceum to nie gimnazjum, ale z drugiej strony w moim gimnazjum było tak ciężko, że teraz mogę podejść do wszystkiego bez większego napięcia, bom już przyzwyczajona.
UsuńYyy tam, co się przejmujesz - ja co roku jak patrzę lub wspominam, co poczyniłam w roku poprzednim, to mam ochotę schować głowę w piasek i najlepiej już nie wychodzić. Ale skoro ludzie się ze mną już wtedy przyjaźnili i uważali mnie za kogoś normalnego, to chyba nie jest tak źle!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że udało Ci się trafić na fajnych ludzi i dobrych nauczycieli. Nam aktualnie kadra się sypie i najważniejsze rozszerzenie, jakim jest biologia plasuje się na poziomie... zbyt niskim. Człek z zawodówki lepiej napisze maturę niż my z naszą nową nauczycielką. Wszystko trzeba robić samemu w domu... A i klasa jako grupa ma teraz ten dziwny etap, że każdy ma jakiś problem, ale nie za bardzo potrafi go zdefiniować.
Ciekawie mieć kogoś z wymiany w klasie. Myśmy w zeszłym roku gościli Włoszkę (jako szkoła, rzecz jasna - moja klasa nawet nie wiedziała wtedy, że istnieje coś takiego jak wymiana), natomiast ostatnie trzy miesiące koleżanka spędzała czas w Szwajcarii (wysłała mi pocztówkę, jeeej!). To musi być interesujące doświadczenie, może na studiach by mi się udało dostać na jakiegoś erasmusa czy cuś.
No cóż, pozdrawiam i powodzenia na nowej drodze życia. :D
Antler, jeśli chcesz jechać na jakąś wymianę, to zawsze możesz wziąć udział w jakimś projekcie międzynarodowym. Ja teraz na przykład staram się o dwuletnie stypendium do Anglii, więc jakby mi się udało, to skończyłabym już tam liceum i wtedy poszła na studia za granicą (najlepiej w Szkocji, ew. Walii).
UsuńNowa droga życia... To brzmi tak górnolotnie, a tymczasem mało się zmieniło. W tym ludzie, bo spora część osób znanych mi z gimnazjum, kursów przeróżnych czy obozów trafiła do mego liceum. Ale fajnie jest, nie narzekam. :D
Ja już na szczęście liceum kończę w tym roku, ale doskonale pamiętam swoje początki. Z jednej strony byłam trochę zdenerwowana, ale z drugiej niezwykle podekscytowana, że w końcu zaczynam liceum. Miałam nadzieję na poznanie całej masy nowych, fantastycznych ludzi i nie rozczarowałam się. Ale po prawie trzech latach edukacji stwierdzam, że może i to był całkiem niezły okres, ale studia to dopiero będzie coś. Szczególnie, kiedy moi starsi znajomi opowiadają mi o tym studenckim życiu. :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie zawiedziesz się wyborem swojej szkoły i nie znudzi (i przede wszystkim nie zmęczy) Cię życie licealistki tak szybko jak mnie. :>
Pozdrawiam!
http://ladygiallo.blogspot.com
Ja na samym początku, jeszcze w wakacje byłam podekscytowana i potrafiłam raz za razem powtarzać całej mojej rodzinie, że "jestem już licealistką". A potem się okazało, że wielkich różnic nie ma. Też trzeba się uczyć, też trzeba się przygotowywać do egzaminów (ale tym razem matury), też są ludzie, którzy piją i palą... Podekscytowanie minęło, ale zadowolenie ze szkoły nadal aktualne. :D
UsuńTeż nie mogę się doczekać na studia. Chociaż trochę się też boję, bo wszyscy straszą, że po psychologii to ja ewentualnie chodniki będę zamiatać. ;)